niedziela, 24 marca 2013

Hi. Long time no see... I have no idea what to write here anymore. I feel empty. Every day's the same - colorless and boring, and cold.
My studies are boring. I don't know what am I doing there. I'm only there just for my parents' sake, not even my own. I just want to sleep, goddammit! If I could I swear I'd sleep for days, weeks even. I'm so tired. Nothing makes me happy. I used to write stories, draw, read books. Now I do nothing. I just stare at my computer screen, because otherwise I'll sleep in the afternoons and I won't sleep at night and then I'll have hard time waking up for uni. I feel like I lost all my passion and I don't even know why. Every morning is a struggle to crawl out from bed. The weather is not helpful, either. It's freezing and fucking snow everywhere, even though it's the end of March. Seems that spring is also a lazy ass and don't want to come here already.
I just had a couple of serious conversations with my parents. After 20 years my father finally admitted that he does not praise me and he has no idea why. It was an incredible improvement, since every time he always said that I remember only when he insults me and forget the praises. Also, my mother started to admit that she made huge mistakes while she tried to raise me well.
Who would have thought?...

Song of the day/week/month/year/life:


The color today is gray. (And it always is.)

wtorek, 19 lutego 2013

Myśl o tym, że jutro z powrotem na uczelnię przyprawia mnie o mdłości. Nie chcę tam iść. Studia nie sprawiają mi ani przyjemności, ani nie stanowią wysiłku umysłowego - co najwyżej nerwowy, jak patrzę na niektóre zakazane mordy. Od dwóch i pół tygodni próbuję zaliczyć nieobecność z jednego z przedmiotów - bez skutku. I nie - nie była to moja wina, bo dzielnie chodziłam na konsultacje, z tym, że pani X uparcie twierdziła, że nie ma dla mnie czasu. Ostatecznie, idę jutro zobaczyć się z dyrektorem (oczywiście, nie wiadomo czy się pojawi). Indeksy trzeba było zdać do dzisiaj, a bez wszystkich wpisów jest to niemożliwe. Nie wiem, dlaczego ona to robi. Jaki ma cel w byciu tak podłym człowiekiem i utrudniać ludziom życie. Bo nie tylko mnie narobiła przykrości swoim przedmiotem, którego i tak nie umie uczyć. Jako nauczycielka języka, jej poziom wydaje mi się być naprawdę mierny - grupa, która ma niższy poziom z inną nauczycielką przerabia 3x trudniejszy materiał niż my, a większość naszej grupy zna język lepiej niż wspomniana wyżej pani X.
Im dłużej chodzę na te studia, tym wyraźniejsze dla mnie się staje, jak wielki błąd popełniłam. To są studia humanistyczne, gdzie rządzi WOS i historia oraz nauki czysto polityczne. Na moje nieszczęście, ja się żadnym z tych przedmiotów nie interesuję. Czuję się coraz bardziej zmęczona i zdesperowana. Czytanie o tych wszystkich rzeczach przyprawia mnie o ból głowy. W dodatku, połowa wykładowców to psychopaci, a semestr letni zapowiada się jeszcze bardziej ciekawie niż poprzedni. Wprost nie mogę się doczekać pani Y, która będzie przez 1,5 godziny robić papierowe kulki, patrząc się w stół i zacieszając się z własnych żartów, których nikt poza nią nie rozumie. I moi kochani współstudenci, którzy nie wykazują najmniejszej krzty inicjatywy obywatelskiej, chyba, że trzeba się schlać jak świnia. Ale pomóc komuś, zrobić dla innych coś pożytecznego, to już nie! Oj, broń Boże!
Co ja tam robię, tego, kurwa, naprawdę nie wiem. Nie śpię po nocach, choć jestem zmęczona jak nie wiem. Znów potrafi mnie zbudzić najdrobniejszy szmer, budzą mnie koszmary, czy po prostu budzę się z jakiegoś niewyjaśnionego powodu. Jem jeszcze mniej niż zwykle - czuję, że powoli znikam, zamieniam się po raz kolejny w osobę, którą nie chcę być - w człowieka zimnego, bezwzględnego i pozbawionego uczuć. Ale na razie bardziej martwi mnie brak łaknienia - jem jeden, dwa posiłki dziennie. I nie, nie odchudzam się, bo i tak wiem, że jestem za chuda. Myślę, że znów wraca moja kochana nerwica. Jakbym miała w życiu mało zmartwień.

niedziela, 3 lutego 2013

Jak na razie jakoś żyję. Jutro egzamin z historii współczesnej. Czytam jakieś bzdurne teksty, z których i tak nic nie rozumiem - nigdy nie byłam mocna z historii, nigdy mnie ten przedmiot nie interesował.
Za to historia lubi ścigać mnie. Ostatnio wracają do mnie wspomnienia z liceum. Pamiętam, jak na jednym z przedmiotów jedna z nauczycielek zaczęła bawić się moimi włosami (siedziałam w ostatniej ławce pośrodku). Potem gładziła mnie po policzku, zaczęła obejmować i nachyliła się tak nisko, że jej wargi dotykały mojego ucha. Nigdy nie lubiłam dotyku, ale to... I to zrobiła przy absolutnie całej klasie, w środku lekcji. Czułam się upokorzona, chciałam się wyrwać, powiedzieć coś, ale z moich ust nie wydobył się żaden dźwięk. Pamiętam jak cała klasa patrzyła na mnie, na nią, a ja w myślach błagałam ich, by ktoś coś w końcu powiedział, ale wszyscy byli tak zszokowani, że zapadła grobowa cisza i nikt nawet nie miał odwagi się poruszyć.
- Co pani robi? - spytała jedna z dziewczyn, siedzących z przodu. Nauczycielka odskoczyła ode mnie jak poparzona. Spytała mnie, czy mam coś przeciwko i że ona po prostu czasem tak robi. Ale ja nadal nic nie mówiłam, bo co miałam powiedzieć? Że nic się nie stało? Stało się! Jej dotyk nie był ani trochę niewinny!
Od tamtej pory unikałam, jak mogłam zostawania z nią sam na sam w klasie. Zmieniłam też miejsce, by nie mogła mnie już więcej zaskoczyć. Ale i tak sytuacja powtórzyła się - raz, gdy wychodziłyśmy z koleżanką jako ostatnie, ona zagrodziła mi wyjście i, gładząc mnie po policzku, spytała dlaczego jestem blada. Czy może mnie nie odwieźć? Na szczęście, moja znajoma zareagowała i powiedziała, że ja zawsze tak wyglądam i wyciągnęła mnie za rękę z klasy, bo mnie po raz kolejny, dosłownie, sparaliżował strach.
Jej anonse w stosunku do mnie powtarzały się jeszcze kilka razy. Powiedziałam rodzicom, ale oni to wyśmiali i żartowali, że nauczycielka się we mnie zakochała. Mnie nie było do śmiechu ani trochę.
Ja wiem, że to nie jest jakiś mocny powód, by zacząć reagować na dotyk, tak jak mnie się zdarza - agresją. Jeśli ktoś mnie zaskoczy, jestem w stanie uderzyć. Co więcej, boję się, że z tego powodu, nigdy nie będę mieć chłopaka - mogłabym go mieć, ale zwyczajnie obawiam się dotyku. Nie byłabym w stanie kogoś pocałować, a już na pewno nie "coś więcej". Nie powiem, żebym miała w ogóle jakieś szczególnie mocne zainteresowania czy potrzeby seksualne, ale z drugiej strony kiedyś mogę przestać chcieć być sama. Mogę chcieć założyć rodzinę. I co wtedy? Jaki facet będzie chciał mieć za żonę kogoś, kto nie pozwala mu się dotykać?


niedziela, 27 stycznia 2013

Tak kurewsko chce mi się płakać. Boli mnie głowa. Jutro mam w chuja ciężki dzień, tyle do nauczenia się, a weekend przepieprzyłam, siedząc na komputerze. Boję się, a z drugiej strony nie chce mi się uczyć. Nie ma sensu - i tak nie zaliczę tych ćwiczeń. Nawet nie ma po co się starać. Najchętniej bym jutro nie poszła, bo i po co się kompromitować, ale muszę. Chyba, że jutro wydarzy się jakiś pierdolony cud, w który i tak nie wierzę. Nienawidzę tych studiów - są głupie i koszmarnie nudne. Pewnie mnie wywalą, bo i tak nie stać mnie, żeby płacić za niezaliczenie przedmiotu, ale nie będę z tego powodu rozpaczać. Idąc tu, wydawało mi się, że będą to studia militarne, a generalnie jest jedno wielkie pierdolenie o dupie Marynie. Wszystkie przedmioty mają się nijak do wybranego przeze mnie kierunku. Nie jestem zadowolona. I tak od początku chciałam rozpocząć studia od przyszłego roku akademickiego, bo jestem psychicznie wyprana. Nie mam siły na nic. Fizycznie zresztą też, o czym świadczy, że w ciągu ostatnich 4 miesięcy byłam częściej chora niż w ciągu ostatniego roku. Gdyby tylko moi rodzice chcieli mnie słuchać! Ale nie... Ingram musi iść na studia teraz, koniecznie! Bo inaczej to będzie plama na honorze rodziny.

Boże, jestem tak bardzo zmęczona... Znów mam depresję. Zima źle na mnie wpływa. A jeszcze gorzej moi drodzy koledzy i koleżanki z roku... Ostatnio na dwa dni przed kolokwium, na facebooku, pojawiło się info, że mamy podzielić się zagadnieniami. Ja byłam chora i napisałam, że przepraszam, ale się nie podejmę. I co zrobili? Zablokowali mnie, żebym przypadkiem nie przeczytała przygotowanych przez nich rozwiązań. Żal mi ich. I tak bym tam nie zajrzała, bo to byłoby poniżej mojego honoru, by wykorzystywać cudzą pracę, ale ta reakcja z ich strony była naprawdę niemiła i niepotrzebna. Tym bardziej, że naprawdę się staram pomagać innym. A tu, jak zawsze, kop w dupę, wypierdalaj...

Chciałabym, żeby była wiosna. Brakuje mi ciepłego, wiosennego deszczu, zwilżającego moją twarz i włosy. Ciepłego wiatru, zapachu kwiatów... Nie jestem wielką fanką natury, ale wiosna działa na mnie kojąco. A tu jeszcze 3 miesiące.

czwartek, 17 stycznia 2013



Właściwie "Forgotten Tears". Odnalazłam ten zespół całkiem niedawno, buszując po YT. Damien ma cudowny głos. Opowiada o prawdziwym bólu, prawdziwych uczuciach, prawdziwych ludziach... Jego piosenki są szczere i piękne. Bez wątpienia jest człowiekiem nadzwyczajnie utalentowanym i chciałabym móc kiedyś spotkać go na żywo.

Tłumaczenie (mojego autorstwa):

(Ona) Otwiera oczy,
Jest zimno.
Próbuje płakać,
Lecz czuje się zbyt staro.
Już kiedyś to przechodziłem.
Kroczę pomiędzy twoimi dłońmi.
Poprzez uścisk przepełniony największą samotnością
Dopóki fusy nie staną się jak eter bańki.

Ustępuję miejsca tylko dla...
Tylko dla towarzysza z przestrzeni wewnątrz tego.
Zmienię pościel dla głupców,
By mogli w nią pluć
I gonić wszystko wśród pewnych wątpliwości
Gdzie wszystkie łzy idą, by zostać zapomniane
I umieścić wszystko, czym się stałem
W miejscu, gdzie to zgnije.

Och, rozerwij i zrzuć to na mnie, kochanie.
Och, rozerwij, rozerwij to i zrzuć to na mnie całego.
A teraz rozmieść to na całym mnie
Na całym mnie.

I zepchnij to w dół.
Tak jak zapałkę
Wypal do końca.

Spójrz, jak świat przemienia się w czerń.
Wtedy mogę cię otulić
Moim grzechem.
Czy mogę cię pocieszyć
Lub pomóc ci się trzymać?
Czy teraz ci lżej?

wtorek, 15 stycznia 2013

"Masz bardzo ambitne marzenia..." powiedział ktoś kiedyś w trakcie rozmowy na zatłoczonym, anonimowym korytarzu.
Bardzo długo zastanawiałam się, co to dokładnie może znaczyć. Czy ludzie nawet w swoich marzeniach starają się ograniczać? Budują sobie cele, a potem nazywają je marzeniami, tak na wszelki wypadek, gdyby w życiu im nie wyszło? Marzenia to tylko marzenia, ale przecież pozwalają ci czuć się lepiej nawet, gdy masz świadomość, że nigdy się nie spełnią. Marzenie, o którym powiedziałam w trakcie tamtej rozmowy była praca w strefie 51 i załapanie się do lotu nie międzyplanetarnego, ale międzygalaktycznego. Wiem, że przecież nie ma takiej możliwości - musiałabym być prawdziwym geniuszem, żeby w ogóle mnie tam wzięli. I całkiem prawdopodobne, że zaciągnąć się do amerykańskiej armii. Być może NATO.
Dlaczego tak daleko? Bo kosmos jest... piękny. To najpiękniejsza rzecz jaka tylko istnieje. Nigdy nie byłam w nikim zakochana, ale moje uczucia wobec nocnego nieba najlepiej może tylko określić słowo "miłość". Pragnę wzlecieć wysoko i polecieć hen w nieznane, gdzie jeszcze nie był żaden człowiek. Pragnę odkrywać nowe galaktyki, planety, cywilizacje...
Od zawsze w moim sercu żyło pragnienie Wiedzy. Z latami to marzenie coraz mocniej się rozwija, rozpalając serce i sprawiając, że naprawdę chcę zrobić wszystko, żeby je spełnić. Aktualnie jestem na militarnym kierunku studiów, a od drugiego roku pragnę również studiować zaocznie astronomię. Mam dość sporą wiedzę w tej dziedzinie, ale to wciąż za mało. Jeśli będzie trzeba, to sama zbuduję cholerny statek kosmiczny.
I nawet gdyby mi przyszło wybierać pomiędzy rodziną, a lotem, z którego już nigdy nie wrócę, to i tak bym się zdecydowała.
Będzie warto. Mam marzenie i zrobię wszystko, żeby je spełnić, a jeśli nie i tak nie będę płakać. Mam nadzieję robić w życiu rzeczy ważne - nie potrafię kochać ludzi. Jestem opryskliwa, ironiczna, irytująca. Nie mam cierpliwości do ludzi, którzy nie nadążają za moim tokiem myślenia. Za to kocham Naukę i za jej pomocą chcę pomóc w rozwoju ludzkości. Nie potrafię być dobrym człowiekiem, więc chociaż będę dobrym naukowcem.